Do napisania tego małego artykułu/felietonu skłoniło mnie czytanie powszechnych, niestety złych opinii wystawianych przez naszych aficionado cygarom meksykańskim oraz dosyć dziwna klasyfikacja ich. Często mam wrażenie jakby uważano, że stanowią one swoistą podgrupę wypełniaczy rynku na które nie należy zwracać większej uwagi.
W postach, tematach czy rozmowach dotyczących cygar z meksyku zauważam tendencję to jednorazowego zapoznania się, wypalenia, podejścia do tych cygar po czym wrzucenia go do wora z naszywką „nie dla mnie”. Klasyfikuje się tak niestety od razu całość wyrobów pochodzących z tego kraju nie zapoznając się nawet z innymi markami. O dziwo taka sytuacja ma w ogóle miejsca w przypadku cygar z innych krajów cygarowych. Weźmy tu ot choćby powszechnie uważane za najlepsze wyroby z Kuby. Taki aficionado kupuje sobie tanie La Flor de Cano na spróbowanie. Jeśli mu nie smakuje bądź coś z nim nie tak to próbuje kolejną sztukę bądź zwyczajnie sięga po inną ...