Trochę czasu już minęło odkąd popalam cygara znacznie częściej niż sporadycznie. Przedtem byłem zagorzałym zwolennikiem fajki a cygarko bywało raczej rzadko. W sunie przez czysty przypadek zaraziłem się na poważnie cygarami – zostałem poczęstowany El Rey del Mundo – zasmakowało i tak rozpoczęła się moja prawdziwa przygoda.
Na początku człowiek rzucił się na prawie wszystko, co dało się palić :mrgreen: Fajki spokojnie się kurzyły na komodzie a tytonie dojrzewały w słoiczkach. Onegdaj jedna fajka na dwa trzy tygodnie to wszystko co się zdarzało. Potem przyszło otrzeźwienie. Nastąpiła powoli selekcja na marki te bardziej lubiane i te nieco mniej. Fajka jednak nadal odpoczywała. Może to też po części kwestia lenistwa bo cygaro jest prawie bezobsługowe a do fajeczki trzeba się nieco przyłożyć.
Kolejnym etapem oprócz popalania cygar tych sprawdzonych ale niestety droższych było poszukiwanie cygara ba co dzień tak aby nie zbankrutować. Nawet się udało. Humidor doładowany ...